Aktualności Aktualności

Poza owadami - część 2

Jeśli jest się tak daleko od domu, należy wykorzystać każdą chwilę, aby czas którym się dysponuje nie był stracony. Poza wzbogacaniem zbioru owadów dopełniamy także swoją wiedzę, empatię i tolerancję dla innych zamieszkujących nasz „Świat”, a to przekłada się na coś, co można nazwać internacjonalizmem w pozytywnym tego sława znaczeniu. Zrozumieć innych to coś wartościowszego, niż zrozumieć siebie.

W poprzednim artykule pisałem o naszej wyprawie do Kirgistanu w 2003 r. Teraz dalsza część króciutkiej opowieści o tym kraju i kilka kolejnych fotografii z opisem.

Wyprawę do Kirgistanu pomogła nam zorganizować nasza znajoma Zenka, która osiedliła się w tym kraju jeszcze w latach 80-tych XX w. wychodząc za mąż za kirgiskiego muzyka, którego poznała podczas studiów muzycznych w Moskwie. Miłość nie wybiera, a więc dwoje (wiolonczela i skrzypce) stworzyło „orkiestrę” na całe życie. Zenka zaangażowała się w życie miejscowej Polonii, która w Kirgistanie jest wiadomo od kiedy, a potomkowie pierwszych zesłańców mieszkają tam do dzisiaj. Uczestnicząc w spotkaniach z jej przedstawicielami uzmysłowiliśmy sobie jakie uczucia tęsknoty za rodzinnym krajem targają tymi ludźmi. Przecież oni nie mieli wyboru, za nich decyzje podejmował ktoś inny.

Zenka pomogła nam nawiązać kontakt z Uniwersytetem w Biszkeku i mediami. Mieliśmy wspaniałą pogawendkę na żywo o Polsce w kirgiskim radiu.  Znajomość z  pracownikami uczelni zaowocowała naszym kilkudniowym pobytem w ich ośrodku wypoczynkowym nad jeziorem Issyk Kul, skąd częste wypady w pobliskie góry na granicy kirgisko-kazachskiej pozwoliły na znaczne powiększenie naszych owadzich zbiorów.

Językiem, którym porozumiewaliśmy się, był język rosyjski, którego starsze i średnie pokolenie Kirgizów nauczyło się, bo musiało. Najmłodsi już tym językiem nie władają. Rodzimy kirgiski jest bardzo podobny do tureckiego, zresztą Kirgistan to kraj, w którym dominującą religią jest islam. Odnieśliśmy jednak wrażenie, że jego odłam jest daleko inny od znanych nam przykładów. Określę to słowem – łagodność.

Ulubionym zwierzęciem tego narodu jest koń. Traktują go oni jak świętość i jeszcze dzisiaj można spotkać tam jeżdżących wierzchem „dżigitów”.

Cdn.

Fotografie wykonane przez Andrzeja Lasonia, kolegę entomologa, który był naszym dokumentalistą.